Asics FuzeX – zaproszenie do szybkich treningów


Firmę Asics darzę pewnym sentymentem bo właśnie w „ajsikach” zaczynałam swoją przygodę z bieganiem: gdy byłam już pewna, że to nie sezonowy romans a długotrwała relacja postanowiłam zaopatrzyć się w profesjonalne obuwie. Starsi, doświadczeni koledzy biegali wtedy w jakichś dziwnych butach, z charakterystycznymi przeszyciami (później dowiedziałam się ze to znak firmowy). Miały żel i były z siatki. Podobno najlepsze. Polegałam na opinii wytrzymalszych i szybszych kumpli wiec bez większych dyskusji zaopatrzyłam się w blackhowki i ukończyłam w nich kilka wyścigów, na każdych ustanawiając kolejny rekord.
Od tamtej pory biegałam w butach wielu firm: coraz mniejszą wagę zaczęłam przykładać do tajemniczych systemów, coraz bardziej za to zwracałam uwagę na wygląd. Tak, tak – chciałam aby buty, w których spędzam bardzo dużo czasu były również ładne. Asicsy, no cóż, nie spełniały moich oczekiwań estetycznych. Wyjątkiem w tej nudnej niezbyt urodziwej rodzince były (i są do tej pory!) modele z serii Noosa Tri – wszystkie jak ze snu szalonego ekspresjonisty; niestety nie zamierzam uprawiać triatlonu…Zobaczcie sami:

interesujące, prawda? ale to nie ich dotyczy test – wracamy do tematu

Teraz, patrząc na najmłodsze dziecko Asicsa – Fuze X (narodziny – wiosna 2016) widzę but ciekawie zaprojektowany, nowoczesny, wpisujący się w trendy.
Impuls! – chcę go przymierzyć.
Impuls! – chcę wyjść na trening.

asics fuzex
Asics Fuze X zaprasza na trening!

Też tak macie, że nowe buty musicie natychmiast sprawdzić w boju?
Fuzexy czekały jeden dzień.
Założyłam je niemal natychmiast po wyjściu kuriera i zrobiłam coś, czego dotychczas nie praktykowałam: poczekałam w domu aż ułożą mi się na stopach. Moją nieufność wzbudził zapiętek i budowa cholewki. Ostatnio dużo biegałam w bardzo miękkich Reebokach, które przypominają raczej skarpetki z podeszwą. Bałam się, że tradycyjnie twardy zapiętek i dość wysoko zabudowana cholewka może mnie ugniatać, zwłaszcza w okolicach kostek. Faktycznie, po kilkunastu minutach chodzenia po mieszkaniu wyraźnie odczułam obecność butów, były jakby zbyt głębokie i kostki musiały opierać się o ich krawędzie. Pełna obaw wyszłam następnego dnia na zewnątrz.
I stał się cud: gdy tylko  zaczęłam biec wrażenia znacznie się poprawiły. Owszem, cholewka w dalszym ciągu mocno opinała śródstopie ale w okolicach kostek było zdecydowanie komfortowo. Da się to bardzo prosto wytłumaczyć: chodząc najpierw stawiam na podłożu (więc i mocniej obciążam) piętę a w trakcie biegu, gdy ląduję na śródstopiu, pięta jest odciążona i nie zapada się w but zbyt głęboko. Wniosek? testować od razu w naturalnych warunkach i nie martwić na zapas. Po treningu – żadnych otarć. Niech żyją bezszwowe cholewki (i odpowiednie skarpetki!) oraz zintegorwane z nimi języki. Do tej pory z tym wynalazkiem miałam do czynienia w trailówkach, cieszę się, że zaczyna się pojawiać również w modelach przeznaczonych na asfalt. Raz, że taki język się nie przesuwa (a strasznie tego nie lubię) dwa, że lepiej chroni przed wpadającymi do środka kamykami.

Fuze X - chce się biegać. I lądować na śródstopiu!
Fuze X – chce się biegać. I lądować na śródstopiu!

Powinnam teraz kilka akapitów poświęcić rozwiązaniom technologicznym. Na szczęście ktoś to już bardzo ładnie zrobił i informacje o najważniejszych systemach: fuzeGEL™, Guidance Line®, AHAR®+ – znajdziecie tutaj: RUN ON IMPULSE – ASICS FUZEX.

A jak teoria wygląda w praktyce?
But wygląda na zwinny i lekki i faktycznie tak się w nim biega. Może to wyżłobienie wzdłuż podeszwy ma sens i rzeczywiście pomaga naturalnie prowadzić stopę, odciążając ją w ten sposób? Każdy krok jest stabilny i bezpieczny – lubię to. Mam zastrzeżenia co do elastyczności: mimo licznych poprzecznych nacięć podeszwa wydaje mi się sztywna. To pewnie przyzwyczajenie – moje poprzednie buty dadzą się zwinąć w naleśnik a w przypadku Fuze X nie ma takiej możliwości. Pianka w podeszwie zapewnia wystarczający poziom amortyzacji a im jest niej mniej tym więcej dynamiki. I tutaj Asics dobrze się spisał: oba te parametry są odpowiednio wypośrodkowane. Fuze X to but, który prosi – załóż mnie na szybki trening! No to zakładam, z coraz większą przyjemnością.

Szybko, szybciej, Fuze X
Szybko, szybciej, Fuze X!

Komu je polecam? W moim odczuciu z najnowszego Asicsa będą zadowolone biegaczki stawiające na dynamikę i szybkość, ceniące również estetykę i jakość wykończenia.  ASICS fuzeX™ przeznaczony jest do stopy neutralnej, według mnie dość wąskiej (typowo kobiecej). Osobiście, wybierając dla siebie kolejną parę, przymierzyłabym model męski – te są zazwyczaj nieco szersze przy takiej samej długości.

Do zobaczenia na treningu!
Do zobaczenia na treningu!

 

 

8 myśli na temat “Asics FuzeX – zaproszenie do szybkich treningów”

  1. Nie przywiązuję wagi do wyglądu butów. Nie do końca też patrzę na dynamikę. Ze względu na moja wagę ważna jest dla mnie amortyzacja. Co do różnych marek zaś… Ja też pierwsze kroki stawiałam w Asiksach. Potem – z wiadomych względów – przerzuciłam się na NB. NB były lżejsze i bardziej dynamiczne mimo sporej amortyzacji, ale… ich jakość i wytrzymałość pozostawiała wiele do życzenia. Asiksy są nieśmiertelna, nie szkodzi im pranie w pralce, a w pierwszych NB nie przebiegłam chyba nawet 100 km, jak zaczęła w zgięciach pękać siateczka i jak zaczęły pruć się w szwach. Po przygodzie z NB chciałam wrócić do Asiksów. Niestety…. Okazało się wtedy, że po NB są dla mnie za ciężkie, mało elastyczne, zbyt toporne i ogólnie niewygodne. Poszukiwania butów, które byłyby dla mnie tak komfortowe jak NB i tak wytrzymałe jak Asikcy wciąż trwają 🙂

  2. Doceniam rolę Asicsa w promowaniu biegania i trochę mniej ich buty. Ale nie na asicsach świat biegowych butów się kończy.
    Są inne marki, mniej i bardziej znane. Brooks, Saucony, Mizuno, Adidas, Newton, Puma. Warto eksperymentować. Bo bieganie i stopy bywają różne.
    To tak a propos „podobno najlepszych”.

    1. Piotrze, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak różne bywają i ludzkie stopy i style biegania i preferencje biegaczy – poznałam je dość dokładnie jako wieloletni doradca w jednym z (podobno najlepszych;) sklepów specjalistycznych. Z wymienionych przez Ciebie nie miałam do czynienia jedynie z Newtonami.
      Fraza, którą przytoczyłeś (podobno najlepsze) dotyczy fragmentu we wstępie, w którym wspominam swoje początki (dobrych kilkanaście lat temu) Wiesz jak wtedy wyglądał w Polsce świat biegowy? Można było dostać jakieś ogólnosportowe trampki (na wszystkie, niezależnie od marki, mówiło się wtedy adidasy) oraz ajsiki – przebój z Japonii. Miały żel i siateczkową cholewkę a bardziej doświadczeni koledzy uważali je za objawienie.

Dodaj komentarz