Czasem wydaje mi się, że tutejsze ścieżki znam już niemal na pamięć a jednak Park Śląski ciągle mnie zaskakuje. W jego obrębie znajduje się park etnograficzny, rosarium, ogród zoologiczny, planetarium, wesołe miasteczko i wiele kilometrów biegowych alejek. Mam swoje ulubione jednak przeważnie z wygody wybieram te najbardziej uczęszczane trasy: wokół Stadiony Śląskiego albo dużą pętlę rowerową. Tym razem postanowiłam nieco odejść od rutyny i przebiec pętlą, która częściowo pokrywa się z trasą biegu o nieodmienialnej dla mnie nazwie: Chorzów Park Śląski Maraton
Zaczynam przy dronie, interaktywnej rzeźbie przypominającej komara. Biegnę w górę, wzdłuż parkanu ZOO. Wypoczynek i kultura – dawna nazwa parku ma sens;) – znani artyści ciekawie zagospodarowali szaro otynkowane połacie ogrodzenia – odnajdziecie tu charakterystyczne prace Raspazjana, Mony Tusz oraz wielu innych nie mniej rozpoznawalnych street artowców
tylko Szwedzki jakoś nie w formie…
Dzięki ich pracom podbieg mija mi bezboleśnie; później wypłaszczenie, znów lekko w górę do skrzyżowania z Aleją Planetarium – tutaj, na szczęście, zaczyna się niespełna kilometrowy zbieg prowadzący aż do lądowiska helikopterów. później płaski zacieniony odcinek i Aleją Ziętka a dalej Klonową obiegam obiekty wodne, przebiegając przez tzw część japońską parku i mijając Stadion Śląski. Skręcam w Aleję Łani – łagodny podbieg prowadzi wprost do restauracji o tej samej nazwie. Nieopodal kolejny przystanek kultura – tym razem rzeźby w plenerowej galerii. Kolekcja ciekawie urozmaica krajobraz, choć niektórym obiektom przydałoby się odświeżenie a większości z nich tabliczki np z informacją o autorze.
Pięćset metrów zbiegu wzdłuż parkanu zoo i znów wbiegam na główną aleję. Tu trochę kluczę, obiegam rosarium (świetny pomysł by wpuścić tu biegaczy i pokazać im ten obiekt) i już Aleją Żyrafy biegnę najpierw do abstrakcyjnej rzeźby przedstawiającej to sympatyczne zwierzę- symbol Śląskiego Zoo a później w stronę pięknej XIX wiecznej bramy – pozostałości po doszczętnie zburzonym po II wojnie światowej pałacu Donnersmarcków w Świerklańcu. Ja na szczęście za chwilę skończę już swój trening – jeszcze 300 metrów i znów będę przy dronie/komarze obawiam się jednak, że maratończycy nie będą wdzięczni za tę agrafkę. Z drugiej strony – maraton to próba sił, nikt nie obiecuje, że będzie łatwo. Na pewno będzie ciekawie i inaczej niż na większości topowych biegów ulicznych.
Przy dronie pamiętaj, żeby się uśmiechnąć – jesteś w kamerze
Fajne miejsca, życzę miłego biegania 😀
Uwielbiam PŚ i cieszę się, że mam tak blisko 🙂
Mona Tusz jest świetna! Raspazjan pokazuje mniej na swojej stronie, ale jeśli Save Me z tygrysem jest jego, to gratulacje.
No a Parku to wam zazdroszczę, ufając że poza asfaltem są tam i ścieżki.
Tak, mamy tu też trailową ścieżkę, trochę zarośniętą, mało kto nią biega.
Tygrys nie jes Raspazjana – sprawdzę jutro autora.
W ogóle, Kanarku – zapraszamy do nas.
Hej, trailu jest wbrew pozorom dużo: trasy do downhillu, trasą dawnej „Elki”, trasą wąskotorówki. Warto eksplorować 🙂
Ależ eksplorujemy, jasne:) ciągle odkrywam w Parku nowości; trasy dawnej Elki nie kojarzę, z wyjątkiem jednego podbiegu, który pod nią prowadzi.