Biegnij głową. Cross Maraton Pustyni Błędowskiej. 24 sierpnia 2014r


Było ciężko. Bardzo ciężko. Bo jakże ma być na cross maratonie? Tylko tak.

Bieganie wśród kałuż, wykrotów, korzeni. W przeważającej mierze w piachu. Wąskimi koleinami. Przez chwilę mocno pod górę, przez pięć chwil wąziutką, błotnistą ścieżynką wokół zbiornika wodnego. Ze schodów i po schodach. W deszczu i czymś, co można nazwać ‘rzucało żabami’. Bez urazy dla tych stworzeń.

Tak właśnie było na niedzielnym biegu zorganizowanym przez Stowarzyszenie Rekreacyjno-Sportowe Aktywna Dąbrowa.

Ten rok dla mnie to głównie udział w imprezach biegowych niespodziankowy, niespodziewany, na żywioł.

Szukam w Internecie jednego, odnajduję drugie. Zapisuję się – i. I?

To rok doświadczeń. Doznań. Wrażeń. Sprawdzań. W większości biegów biorę udział ‘treningowo’. Próbuję. Smakuję. I mam gdzieś, że co niektórzy wyśmiewają mnie za takie podejście. Irytująco pytają ‘po co ?’, ‘jaki w tym sens?’

Podobno wszystko ma sens.

Na ten sierpniowy ‘Cross Maraton’ zapisałam się również z pobudek jak wyżej. Opłaciłam.

Odwrotu nie ma.

Przygotowania? Znów przekora codzienności.

W latach poprzednich biegałam treningowo głównie trasami typowo przełajowymi. W tym – to pokłosie przygotowań do pierwszego w moim życiu maratonu – biegam głównie ‘asfaltowe’ treningi.

Wspominałam już w poprzednim którymś wpisie: bazuję na planie guru wielu maratończyków – Pana Skarżyńskiego. To wszystko przez informacje na https://silesiamarathon.pl/. Śmieszne, ale… boję się asfaltowych maratonów. Jako mieszkanka regionu śląskiego wypadałoby utożsamiać się ‘z małą ojczyzną’. Jednak boję się. W tym roku wytłumaczeniem mojej absencji w śląskim maratonie jest już dużo wcześniejsze zgłoszenie się – i opłacenie, by nie było ‘odwrotu’ – do górskiego biegania, który w tym samym terminie.

Niemniej w miarę na bieżąco śledzę informacje prezentowane na portalu https://silesiamarathon.pl/. Jasne, proste, przystępne i PRAKTYCZNE. Myślę, że nie jeden biegacz poczytawszy to i owo z tej strony www zapisuje się na bieg. A na pewno wzbogaca swój warsztat praktyczny w sportowej dziedzinie.

Wracam do Cross Maratonu.

Specyfika biegu? Na pustyni! Tej naszej, ‘w zasięgu ręki’ – błędowskiej.

Oczywiście, że planowałam rekonesans, mniejszy trening. Nie udało się. Zatem z lekkim drżeniem siebie jechałam na start. Pogoda – o której synoptycy czy meteorolodzy mówili na przedostatni weekend sierpniowy – nie sprawdziła się. Miało być słońce, był deszcz. Dobrze? Nieźle. W upale po piasku chyba niespecjalnie się biega. Lepiej chłodniej niż za gorąco. Biegacze: zgadzacie się?

Zapisanych do Cross Maratonu było prawie pięćdziesiąt osób, dwa razy tyle na ‘Półmaraton Suhara’.

Start: godzina 9:30. W deszczu. Pierwszych kilka kilometrów poprowadził nas sam Prezes Stowarzyszenia, Piotr Seremet.

I śmieszność zdarzeń: zostawił nas samych, byśmy już po kilkunastu minutach zbłądzili. Jakiś dowcipniś zagrodził właściwą trasę biegu, czym zmylił połowę crossowych maratończyków.

Nic to. Na szczęście ‘tylko’ jakieś najwyżej pół godziny straciliśmy. Na drugie szczęście – zniesiono limit czasu!

Kilometry ciężkie. Naprawdę ciężkie. Mokry piach obciążał dodatkowo obuwie. Koleiny wymuszały określony, specyficzny charakter biegu, gdzie stopy przez długie kilometry trzeba było przestawiać w linii prostej! Na 11 i chyba 34 kilometrze – w tym miejscu była pętla – stromo w górę. Ale tylko kilka, najwyżej kilkanaście, metrów. Pętla miała trzy-cztery kilometry. Równie wymagająca jak pozostałe odcinki: podbieg, zbiegi. Deszcze spowodowały bardzo niestabilne, nieprzyczepne warunki. Ślisko. To tutaj dwa razy pojawiały się schody, najpierw w dół, potem w górę.

To jednak było tym, co wciągało: charakter trasy naprawdę wymagający i ciekawy. To – dla mnie – ta różnorodność nawierzchni, warunków, powoduje, że chętniej i odważniej stawiam się na dłuższe biegi.

Ostatnie 7 kilometrów to już walka z sobą. Trening siły, umysłu. ‘Teraz biegniemy głową’ – powtarzałam sobie na wąziutkich piaszczystych ścieżeczkach udeptanych przez biegaczy. Chwila trwogi, gdy chcąc otrzepać, ‘otupać’ mokry piach z buta, kolano niebezpiecznie się skręciło. Natychmiastowe ‘przestań!’ wołane swoim członkom. ‘Biegnij głową!’ – nawet na głos raz do siebie wypowiedziałam. By biec. Nie przerywać. Nie iść. Choć nawet warunki wymuszały bieg. Grząski piasek – wg mnie – zdecydowanie korzystniej pokonywać choćby drobniutkimi kroczkami, wolniutko, ale biegiem. Chód wypaczany jest nierównowagą, chwianiem sylwetki przy przestawianiu stóp w grząskim piachu.

Chwila trwogi na ostatnich trzech kilometrach. Wątpliwość, bo ktoś, bez wiedzy organizatorów, zaczął zbierać taśmy znakujące. ‘Telefon do przyjaciela’ – w tym przypadku do kierownika całej imprezy. Potwierdzenie prawidłowości biegu. I dalej, dalej! W końcu w prawo – piach się kończy. Znów taniec wśród kałuż, które czasem na całą szerokość drogi rozlały swoje plamy. I tabliczka wymarzona: 41km. Ostro w lewo. Kolejna niespodzianka, albo zanik pamięci. W końcu wracamy trasą, którą zaczynaliśmy. Wąska, leśna, trawiasto-błotnista ścieżynka. Miejscami grząsko. Teraz już nie zwraca się uwagi, że cała stopa topi się w ciaprawym błocku. Teraz już pokonywanie, łapanie metrów kolejnymi kroczkami. Byle do mety. Wytrzymać. Przyspieszyć? Nie ma mowy. Już brakuje na to sił.

Gdzieś tam, pomiędzy drzewami prześwitują niebieskie plamki. To strefa mety. I głos muzyki, czasem mówiące konferansjera, od dłuższego czasu niesiony echem. Już blisko meta. Wytrzymać i dobiec. Lasek przerzedza się. Widać domki Eurocampingu, gdzie zlokalizowane ‘miasteczko biegowe’. Wbiegam w dmuchaną bramę mety, nadeptuję matę, która koduje z czipa moją obecność. Jestem!!! Dobiegłam! Pomimo straty tych zagubionych 30 minut pierwszych kilometrów, kończę bieg w czasie niecałych 5 godzin i 50 minut.

Niech tam pogoda. Niech tam warunki. Było pięknie. Trudno, diabelnie trudno, ale ciekawie.

Corsszdj. Grzegorz Wolski, Aktywna Dąbowa, więcej zdjęć: TUTAJ

8 myśli na temat “Biegnij głową. Cross Maraton Pustyni Błędowskiej. 24 sierpnia 2014r”

  1. No właśnie, po co Wam to całe bieganie?Po co się męczyć, pokonywać własne słabości, silić się z psychiką i fizyką?Dla tego dreszczyku emocji gdy wywołują na podium? Dla hipnotyzującego widoku gdy trasa płynie pod nogami? Dla euforii, że dało się radę, że się nie poddało? Dla pięknego zbioru pucharów czy medali, które udowadniają, że człowiek nie dywan – leżeć nie musi.
    Eeee tam, przecież lepiej to przeżyć na kanapie najlepiej z (kolejnym) piwem i czipsem w ręku, nieprawdaż?
    Sama nie biegam bo leń jestem, ale szczerze podziwiam każdego biegacza. I tego co sam dla siebie, od czasu do czasu i tego co biegnie by przekroczyć metę. Gratuluję Wam tego samozaparcia, sił, chęci i wytrwałości 🙂
    A Tobie gratuluję kolejnego wspaniałego życiowego sukcesu! Jesteś WIELKA! Brawo!!!

  2. Bardzo piękny opis. Zdecydowanie oddający to co się działo no trasie. Jeszcze raz wielkie gratulacje za siłę i zamozaparcie, tym bardziej, że pogoda była bardzo trudna. Zimno i deszcz. Czytając, po ludzku się zwruszyłem, tym bardziej, że sam właśnie odkrywam takie emocje, choć na razie na krótszych odcinkach. Każdy ma swój Everest 🙂

    Konferansjer 🙂

  3. Wspaniały opis! Aż nogi same „chodzą” pod biurkiem. Zazdroszczę tych doznań, podziwiam i gratuluję wszystkim, którzy ukończyli bieg! Z relacji „z pierwszej ręki” wiem że Panie dały z siebie wszystko a koleżanka z 3-go miejsca zaskoczyła sobą cały świat!!! 🙂

Dodaj komentarz