Beato,
gdy brałam udział w sztafecie Polska Biega, w której i Ty uczestniczyłaś, przyznaję – nie wiedziałam o Tobie zbyt wiele. Szybko zorientowałam się, że musisz być kimś znanym, bo tylko o Beatę Sadowską pytano w odwiedzanych przez nas szkołach. Zaimponowałaś mi wtedy: zburzyłaś wizerunek celebrytki tym, jak poważnie i profesjonalnie podeszłaś do projektu, widać, że nie przez przypadek trafiłaś do naszego zespołu.
A później co rusz dowiadywałam się z różnych źródeł, że kontynuujesz pasję w niezwykłych miejscach i w każdych okolicznościach. Trzymałam kciuki za każdy start, dopingowałam w Tokio, Warszawie i San Francisco.
Jeszcze jedna strona i lecę biegać…
A teraz o wszystkim napisałaś książkę. Od kilku dni polecam ją wszystkim niebiegającym koleżankom i wiem, że są już pierwsze efekty. Bardzo dobrze, że nie próbujesz nachalnego nawracania na swą pasję, bo wiele niezdecydowanych osób raczej to zniechęca niż motywuje. Przekazujesz za to ogromną dawka pozytywnych emocji. W tych emocjach odnajduję również siebie, niektóre zdania mogłabym sama napisać: czytam je u Ciebie i wykrzykuję w myślach: „mam tak samo!” Może faktycznie my biegacze, często indywidualiści spędzający mnóstwo czasu sam na sam ze sobą, tworzymy niesformalizowanę wspólnotę.
Początkujący znajdą u Ciebie bardzo dużo cennych rad. Dobrze, że zaprosiłaś do współpracy doświadczonego trenera. Kuba Wiśniewski z właściwą dla siebie dawką humoru w wyważony sposób przekazuje najważniejsze wskazówki. Nie przytłacza nadmiarem teorii.
Sama dawkuję sobie „I jak tu nie biegać” jak lekarstwo. Czytam ją fragmentami, na wyrywki: otwieram na chybił-trafił i po kilku zdaniach przerywam, żeby założyć buty i wybiec z domu. Bo Twoja książka jest świetną lekturą również dla mnie: długoletniej (ech, jakże ten czas leci) biegaczki długodystansowej. Niepostrzeżenie gdzieś w tych swoich monotonnych treningach zatraciłam to, co kiedyś było dla mnie najważniejsze: codzienną radość z przekraczania własnych granic. U Ciebie tę radość odnajduję na każdej stronie. I znów dzięki Tobie jestem trochę w Tokio, w Warszawie i San Francisco. Udziela mi się Twoja niesamowicie pozytywna energia. Nakręcam się dzięki Tobie na wstawanie przed świtem, szukam nowych tras i nowych doświadczeń w zwykłych chwilach.
Dziękuję, Beato.
Beata Sadowska, „I jak tu nie biegać”, wyd. Otwarte, ISBN: 978-83-7515-286-9
Też czytam właśnie i bardzo mi się podoba 🙂 Bardzo pozytywne klimaty, napisane lekko i świeżo – bardzo na plus ta książka i w ogóle postać Beaty 🙂
Już słyszałam o książce i wszystkim bardzo się podoba. Ja nie biegam, ale może wszystko przede mną 🙂
Ja właśnie dziś dostałam tę książkę na imieniny. Jestem początkującą biegaczką, a na chwilę obecną z powodu dużych problemów z kolanem – byłam. O włożeniu butów i wyruszenie w trasę na chwilę obecną muszę zapomnieć. Idę jednak pobiegać z Beatą, w wyobraźni.
Mam to samo 🙂
uwielbiam tą książke
Ta sztafeta to była świetna przygoda i wspaniałe propagowanie biegania w latach, kiedy jeszcze nie było takiego „szału” jak teraz. Fajne czasy, do których chętnie wracam myślami 😉
I już kocham Twój blog !!! ❤