Bieg na szczyt Rondo


Jak, to się mówi pierwsze koty za płoty.
Pierwszy start w tym roku zaliczam do udanych.
Bieg Na Szczyt Rondo 1, to bieg po schodach na 37 (38) piętro wieżowca w Warszawie.
Któregoś dnia na fecebooku zobaczyłam, ze owy bieg się odbędzie, a za kilka dni- dokładnie 24 stycznia rozpoczną się zapisy z limitem 500 osób.
A że opłata startowa wynosiła 30zł(stosunkowo niedużo jak na dzisiejsze opłaty startowe), a chęć uczestniczenia w takim biegu zaświtała mi już kiedyś, zapisałam sobie w kalendarzyku datę i godzinę zapisów:)
Doczekałam się, udało mi się zapisać, więc pozostało mi poinformować Dominikę (trenerkę) o moim „wyskoku” i skorzystać z rad jak się przygotować i dążyć do celu:)

Agata
Tu gdzie mieszkam nie ma bloków, a w najbliższym miasteczku 13km stąd są, ale tylko 4 piętrowe, więc słaba opcja na jako takie przygotowanie się do biegu po schodach bez biegania po schodach…
Przypomniało mi się, ze do pracy biegam przez most nad autostradą A2 i są tam schody ewakuacyjne, więc można je włączyć do treningu.
Pierwszy trening jak zwykle z wielkim zapałem zrobiłam na maksa i bez opamiętania… Wbiegłam 21 razy na 41 schodów, a potem przez 3 dni ledwo chodziłam, truchtać zaczęłam dopiero 4 dnia po cudownym treningu .
Później jak, tylko mogłam i miałam chwile czasu, to biegałam po schodach ok.12-15 razy i dobijałam nogi skipami, wypadami i wieloskokami. Takie treningi robiłam 3-4 razy w tygodniu. Tak dobrnęłam do niedzieli 3 marca i już stonowałam.
W ostatnim tygodniu wykonałam 3 treningi zgodnie z planem od trenerki w tym tylko raz schody x 10.
9 marca, czyli w dniu startu, już w wieżowcu jak oglądałam relacje na żywo na to co dzieje się z uczestnikami na 10-tym i 20-tym piętrze (tam były ustawione kamery), to czułam się coraz mniej pewnie…
Czułam moc w nogach, ale nigdy nie wbiegałam na tyle schodów na raz. Jednak jak już wyczytali moje nazwisko, ze mam się szykować do czipowania, to dopiero strach sięgnął zenitu…
Naprawdę modliłam się, żebym tylko dała radę dobrnąć na 37 piętro.

Startowaliśmy w 15 sekundowych odstępach, a po drodze prześcignęłam 3 osoby, to mi dodało mocy.
Do 10-tego piętra było super, świeżość… Po 12-tym, mniej więcej do 22-ego spadek mocy i zbieranie się do następnego przyśpieszenia i walki do końca… Liczby zmieniały się szybko, ludzie na piętrach dopingowali i dodawali mocy. I wreszcie ostatnie piętro, ostatnie schody i doping chłopaka, ze już, tylko prosta do mety…..
Prosta? A nogi z waty i nie mogę biec. Chwiejnym truchtem przekraczam linie mety…
836 schodów pokonuje w 5:27`91 i zajmuje 6 miejsce w OPEN Kobiet.
Tym wynikiem i lokatą dostaje się do finału, którego formułą jest pościg – startujemy w takich odstępach czasowych jaki różni nas w eliminacjach.
Jeszcze raz wbiegam na 37 piętro, wyprzedzam po drodze 5 zawodniczkę do której miałam 3-sekundową stratę, ale dziwnym faktem nie zmienia to mojej pozycji i klasyfikuje się na 6 pozycji;)

W zawodach wystartowały 92 kobiety i 380 mężczyzn.

Była to świetna przygoda i coś nowego, fajnego i mam nadzieje, że jeszcze kiedyś wystartuje w biegu po schodach.

Dziękuje Dominice za przygotowanie i przyjaciółce Ani, że była tam ze mną i trzymala za mnie kciuki

7 myśli na temat “Bieg na szczyt Rondo”

  1. Brawo imienniczko 🙂 świetna lokata ! Swoja drogą cwiczenia wbiegania na schodach niezły pomysł by urozmaicic standardowe treningi biegowe. I przy okazji trochę się rozciągnąc przed i po bieganiu.

    1. Dziękuje Marcin! 🙂
      Bardzo fajna odskocznia, coś nowego 🙂
      A jeśli chodzi o kaszel, to doskwierał i jeszcze nigdy wcześniej nie piekło mnie tak w piersiach przy wdechu;)
      Mimo wszystko było super 🙂
      Pozdrawiam! 🙂

Dodaj komentarz