Kiedy dni są słoneczne, łatwiej pytać o wiosnę. Choć temperatury nie rozpieszczają i głaszczą mroźnym porankiem zmrużone jeszcze snem, oczy. Wstaję, obmywam twarz i jestem na zewnątrz. W precyzyjnie zawiązanych butach i z muzyką w uszach. Lubię, w tych sennych jeszcze myślach biegać leśnymi ścieżkami.
Wczoraj jednak wybrałam mechaniczną bieżnię i zestaw ćwiczeń na siłowni. Mam to szczęście, że od pobliskiego fitness klubu dzielą mnie raptem 2-3 km przyjemnego spaceru. Taka mini zaprawka, przed treningiem właściwym. Udało mi się jeszcze pójść na basen, choć to nie taka radość pływania jak w jeziorze latem, kiedy spotyka się ważki i inne owadożerne atrakcje. Gdzie nie ma ograniczających pływanie ścianek, wyłożonych kafelkami tylko trzciny, lilie wodne i zieleń.
Po treningu zaprzyjaźniłam się z jarzynami, panem Paprykiem i bezimienną sałatą. Zgodziły się na udział w sałatce, ale potem nie miały już nic do gadania. Pyszny, jest taki świat – pełen biegania i witamin. Wam też mocno polecam :)!
Dzisiaj miałam pyszny dzień, chociaż (nad czym ubolewam) nie pobiegałam zbyt wiele:)
Sałatka na pewno była pyszna:)
Pyyyszna, choć Papryk zdezerterował! Ale inne jarzyny były dzielne.
Ja dzisiaj miałam warzywka na parze, które zjadałam w biegu, z synem na ręku przed wyjściem na zebranie.. Szybki ten dzień był..
A w nocy w pracy jak zwykle sałatka z grilowanym kurczakiem i sosem czosnkowym:)