
Najcenniejszą nagrodą jaką otrzymujesz po przekroczeniu linii mety jest wewnętrzna cisza, zadowolenie, euforia. Endorfiny, które buzują w Tobie jeszcze przez długi czas. No i ktoś, kto czeka na mecie i podaje Ci pierwsze słowa uznania. Przyjaciel, rodzina, a czasami ktoś zupełnie obcy. Bieganie jest fajne, a poza fizyczną formą buduje również wewnętrzne wartości. Wzmacnia. Uczy szacunku, pokory, motywacji. I podaje sporą dawkę szczęścia. Szczęścia, które dostajesz zupełnie za darmo.
Od rana padał deszcz. Typowa szwedzka, jesienna aura. Niebo było smutne, pomalowane wyłącznie szarymi chmurami. Za oknem zaledwie jedenaście stopni. Około południa wyruszyłam do Falsterbo gdzie miałam pobiec swój pierwszy półmaraton. Lubię biegać w Szwecji. Na każdych zawodach panuje bardzo ciepła atmosfera. Wbrew temu jaką opinię często wystawia się Szwedom o ich rzekomym, emocjonalnym chłodzie, to bardzo sympatyczni i serdeczni ludzie. Poza aurą jaką zafundowało dziś niebo, atmosfera wokół zawodów była bardzo ciepła.
Spokojnie odebrałam numer startowy, agrafki i bardzo ciekawy, papierowy chip do zainstalowania na jednym z butów. Tuż przed trzynastą uczestnicy połówki królewskiego dystansu ustawieni byli już przed olbrzymią, nadmuchiwaną bramką z napisem start. Ten coroczny bieg ze Skanör do Falsterbo obejmuje kilka dystansów. Miłośnicy biegania mogą się zmierzyć na dystansie 5 km, 10 km lub półmaratońskim.
Punkt trzynasta ruszyliśmy skąpani deszczem z trawiastych bloków startowych. Kilkadziesiąt minut poźniej zaplanowany był start uczestników na 10 km, a pół godziny po nich na trasę ruszyła najliczniejsza grupa amatorów biegania, którzy zmierzyli się z dystanstem 5 km.

Lubię ten moment, kiedy wszyscy zawodnicy Czytaj dalej „Skanör – Falsterbo EKO 1/2 Maran, czyli skandynawskie 21,097 km”