Ze spiżarni – peperonata


Gdybym mogła rządzić wszechświatem sprawiłabym, żeby sezon na pomidory trwał cały rok. Na szczęście mogę go sobie trochę wydłużyć.  Teraz, kiedy pomidory są i tanie i pełne smaku jest ku temu świetna okazja. Od mamy dostałam przepis na włoski bigos. Myślę, że jego największą zaletą jest prawie nieograniczona dowolność w wyborze składników i ich proporcji. Zebrałam więc, oprócz pomidorów (trochę ponad kilogram) jeszcze 2 czerwone papryki, 3 cebule, 4 kwaśne jabłka, dużą cukinię i pół główki czosnku oraz przyprawy: ostrą paprykę i pieprz.

Wykonanie banalnie proste: pokrojoną (niezbyt drobno) cebulę należy zeszklić na oliwie, następnie dodać czosnek (też pokrojony) a chwilę później paprykę (pokrojoną w paseczki). Pomidory i jabłka obieramy ze skórki a cukinii – nie; kroimy w kostkę i dorzucamy do reszty składników. Pomidory puszczą sok, więc nie trzeba dodawać wody. Wszystko powinno dusić się około godziny. A później gotowy bigos przekładamy do wyparzonych słoików, krótko pasteryzujemy i czekamy na długie zimowe wieczory.  Chyba, że ktoś tak jak ja nie lubi czekać. Wtedy od razu można peperonatę dodać do makaronu, zjeść z chlebem (w końcu to bigos;) albo np. z pęczakiem:

5 myśli na temat “Ze spiżarni – peperonata”

Dodaj komentarz