O wytrwałej biegaczce na czterech nogach


Tunia w akcji
TUNIA W AKCJI

142 imprezy biegowe (10-55 km), 43:58 – życiówka na trasie 10 km, 3 maratony z rekordowym czasem 3:33. Gwiazda obiektywów i uciekinierka przed burzą. Na starcie szybka jak strzała, bywa jednak nieporadna i wymagająca pomocy. Na każdych zawodach budzi ogromne emocje, uwielbia doping, lecz boi się wystrzałów. Poznajcie Tunię – o niezmiernie szybkich trzydziestu sześciu kilogramach szczęścia w futrze opowiada na Polu Mokotowskim jej właściciel Adam Zaborski.

Najpierw była „Jagna ze wsi – wojowniczka”

Joanna Pieczka: Jak to się wszystko zaczęło?

Adam Zaborski: Tunię zabrałem ze schroniska na swoje 37 urodziny, 14.02.2007r., po tym, jak przebolałem tragiczną śmierć Sary w grudniu 2006r., porażoną prądem w parku – do dziś pamiętam ten feralny dzień. Sarę miałem trzy lata, była katowana przez poprzedniego właściciela pijaka, uciekła od niego. Przygarnęła ją koleżanka Agnieszka. A ja do tego czasu – komercjalista, babiarz, imprezowicz, gdzie mi jeszcze pies? – myślałem. Ale Agnieszka zaczęła podrzucać mi Sarę na weekendy, gdyż jej sytuacja nie pozwalała na całodobową opiekę nad psem. A mnie zaczynało się to coraz bardziej podobać, Sara towarzyszyła mi w jeździe na rowerze, jeszcze wtedy pojęcia nie miałem o rolkach i bieganiu. Gdy Agnieszka postanowiła, że odda Sarę do schroniska, gdyż nie da rady się nią zajmować, powiedziałem dobrze, to ja ją wezmę na miesiąc. I tak została ze mną trzy lata, jędza z piekła rodem, którą musiałem pacyfikować przez rok, gdyż rzucała się na mundurowych. Nie wyobrażałem sobie, by gdziekolwiek bez niej się pojawić.

Ale Sara zginęła od kabla w Parku Kościuszki w Pruszkowie, ocaliła tym życie dzieciom, matkom i nie wiadomo, komu jeszcze. Byłem strasznie przybity, nie mogłem zapomnieć, wyjeżdżałem na narty, by o tym nie myśleć, przepłakałem to.

W końcu koleżanka wolontariuszka poleciła mi wilczycę z Palucha na obraz i podobieństwo zbliżoną do Sary, choć usposobieniem różniły się niemiłosiernie. Sarę nazywałem zawsze Jagną ze wsi wojowniczką, a Tunia – anioł, zupełnie nie trzeba było jej przysposabiać. W schronisku pomylono numery, nie mogliśmy jej znaleźć. Gdy w końcu się udało i po wielu zmaganiach wyszła z klatki, gdyż dzieliła ją z bardzo agresywnym wilczurem, pamiętam, że łasiła się do pracownika schroniska, nie do mnie. Po powrocie do domu i pierwszych 10 minutach na smyczy, uwolniona uciekła, gdzie oczy niosły. Ale po chwili wróciła i już została ze mną na zawsze.

Pies obronny „Scooby Doo”, Gapa, Lisica, Prosiaczek, Sierota, Fruzia, Koza, Miśka – drugie i kolejne imiona Tuni

JP: Dlaczego Tunia, skąd się wzięło jej imię?

AZ: Z uwagi na podobieństwo cech charakterologicznych z koleżanką tancerką Martą Gozdalską, która miała taki pseudonim artystyczny. Obie były w owym czasie spokojne, opanowane, spoległe. Marcie było bardzo miło.

JP: Jak zaczęło się wasze bieganie?

AZ: Długo nie zajmowałem się żadnym sportem, w piłkę nożną jestem totalnym lewakiem, zawsze byłem ostatni wybierany do drużyny, w technikum załatwiałem sobie zwolnienia z W-Fu, mój nauczyciel Żolik, niesamowity człowiek, jest dziś pod wrażeniem, mówi „Adam, ja czytam o tobie, a ty byłeś zawsze ostatni!” Do Tuni był rower. Zabierałem ludzi, organizowałem wyjazdy z Pruszkowa do Parku Skaryszewskiego w Warszawie. Dobijałem do 180 km. A na jesieni 2007r. w wieku 37 lat pierwszy raz w życiu wskoczyłem na rolki. Zacząłem jeździć. Zawsze zazdrościłem wszystkim rolek, a nigdy nie potrafiłem tego zrealizować. Aż w końcu kupiłem rolki i zacząłem jeździć, wszędzie. Dorosły facet, który zaczął się uczyć jeździć na rolkach. Bez konkretnego powodu – lepiej późno, niż później. Brałem udział w Nightskatingach (nocne przejazdy rolkarzy przez Warszawę -JP https://nightskatingwarszawa.pl/) z Tunią przez pięć lat. A później do biegania zachęciła mnie moja ówczesna dziewczyna Eliza.

JP: Jak Tunia reagowała na rolki, podobało jej się?

AZ: Taaak! Ona uwielbia ruch, ruch bez smyczy. Na tym to wszystko polega – ona jest 99,9% czasu bez smyczy. Biorę ją na smycz tylko czasem na starcie, bo jej się udzielają emocje, w trakcie odliczania szczeka, cieszy się, ma ogromną parę, ludzie nieraz się obawiają, jak taki wielki pies może się zachować. Ona szaleje na pierwszych dwóch kilometrach, biegnie sprintem i czeka na mnie, a później się uspokaja.

Od odmowy udziału w biegu do roli ambasadorki

Tunia Team - ambasadorzy Biegu Skierniewickiego 2016
TUNIA TEAM – Ambasadorzy Biegu Skierniewickiego

JP: Jak organizatorzy reagują na psa bez kagańca?

AZ: Organizatorzy reagują różnie, zazwyczaj przyjaźnie. A jak w regulaminie jest zakaz… Tunia z reguły urywa się ze strefy kibica osobie, która jej pilnuje i tak naprawdę startuje ze mną od samego początku, np. jak w Wings for Life. Początkowo organizatorzy biegu byli nieprzychylni, ale gdy po biegu Adam Małysz podszedł do nas i zrobił sobie z nami zdjęcie, stosunek do czworonoga startującego w biegu się zmienił, a Tunia występuje nawet w migawce reklamującej imprezę. Są biegi, na które Tunia dostaje osobny pakiet startowy, np. Veolia Ursus Biega (Tunia w trzech edycjach), czerwcowy Bieg Konstanciński im. Piotra Nurowskiego, którego Tunia została ambasadorką. Mocno związałem się z tamtym środowiskiem i Tunia jest tam zapraszana jako ambasadorka kolejnych imprez biegowych, m.in. Skierniewickiego Biegu im. Edmunda Jaworskiego 28.08.2016 (http://biegskierniewice.pl/). Na Tunię wszyscy czekają na Biegu przez Most – słyszę tam zawsze „Tunia musi być z nami!”, honorowo jest przyjmowana na Sobótkowym biegu w Brwinowie, bardzo żałuję, że w tym roku się nie odbył. Do Biegu Powstania Warszawskiego musiałem użyć fortelu – mojego 93-letniego stryja, który jest założycielem Muzeum DULAG 121. Przebiegliśmy tam trzy pętle, zamiast dwóch, biegłem bez zegarka, Fruzia dała radę, zrobiliśmy 15 km. Ale dyrektor biegu był nieprzychylny udziałowi suki w imprezie, przekonała go dopiero informacja, że Tunia jest ulubienicą stryja Zaborskiego (śmiech).

JP: Czy spotykasz inne osoby biegające z psami?

AZ: Tak, tylko że te osoby z reguły biegają znacznie wolniej. Np. Biagająca z Psami kobieta (https://biegajacazpsami.wordpress.com/), która ma psy na podwójnych smyczach i biega gdzieś tam z tyłu, na 10 km osiąga czasy 1h20min, taki marszobieg. Rekord Tuni i zarazem mój na 10 km to 43:58 min.

JP: Ogromny szacunek!

AZ:Przy czym naprawdę byłem totalnie antysportowy.

Do 2002r. moim ukochanym sportem było leżenie (śmiech)

JP: A jak inni biegacze reagują na psa bez smyczy i bez kagańca? Przyznam szczerze, że ja się obawiam takich obrazków w trakcie treningów.

AZ: Z reguły ludzie się nie boją. Owszem, był protest na Półmaratonie Błońskim, musiałem podpisywać dokument, że biorę całą odpowiedzialność za Tunię, okazałem wszelkie szczepienia. Na tym biegu Tuni się obawiają, ale bardzo ją lubią, dlatego m.in. właśnie tam startujemy przez pierwsze 500m i finiszujemy ze smyczą. To są wyjątkowe biegi – jest ich kilka. W Lesznie (Cross z Historią w Tle- JP) też organizatorzy nie bardzo wiedzieli, jak postąpić. Nigdy na 140 biegów Tunia nie zrobiła nikomu krzywdy. Jeden raz Tunia wskoczyła biegaczowi pod nogi, zrobiła sobie skrót, w Parku Szymańskiego, przez żywopłot. Facet się wystraszył, wyskoczył, krzyknął, jak mu ten kudłaty łeb niespodziewanie wychynął zza krzaków (śmiech).

JP: Ja też bym się wystraszyła!

AZ: Podszedłem do niego, przybiłem piątkę, przeprosiłem, on mówi „Nic się nie stało! Na początku chciałem zabić właściciela, ale potem się uspokoiłem”.

JP (do Tuni przychylnie): Tunia, straszysz ludzi!

AZ: (Śmiech) Ale wiesz, zazwyczaj ona budzi pozytywne reakcje, dlatego, że ma bandankę, chorągiewki z napisem Tunia, szeleści, w dodatku świeci obrożą, więc nie może być zła.

Bieg Powstania Warszawskiego 2016 z Ojcem Dyrektorem Pruszkowskiego Parkrun - Januszem T. Wiśniewskim, który wspomagał Tunię wodą na trasie
Bieg Powstania Warszawskiego 2016 z Ojcem Dyrektorem Pruszkowskiego Parkrun – Januszem T. Wiśniewskim, który wspomagał Tunię wodą na trasie

(Przechodzimy na słońce bliżej wody, bo robi się chłodno)

AZ: Tunię trzeba namówić do wody, ona sama nie wejdzie. Wchodzi jak taka damessa (rzeczywiście Tunia z pełną gracją, niczym diwa teatralna, zanurza powoli w mokotowskiej sadzawce zaledwie łapy). Tunia się nie tapla, na Biegu Nurowskiego nie mogła się wydostać z błota, musiałem się po nią wracać. To jest taka sierota w niektórych momentach, trzeba jej tak pomagać – mówię ci, to jest „pies obronny” – taki „Scooby Doo” :). Nikt nie wie, że to jest zając w ciele psa (Adam uśmiecha się do Tuni dobrotliwie i wyrozumiale). Jak wchodzi do wody, jest komiczna.

JP: Jak to jest z jej treningiem? Jak przygotowujecie się do maratonu? Zastanawiało mnie to bardzo, w końcu to tylko pies, a gdzie 42 km z kawałkiem.

AZ: Ja się przygotowuję z Tunią do maratonu, po prostu.

JP: Człowiek powie, że coś go boli, pies ci nie powie, skąd wiesz, gdzie dla niej jest granica?

AZ: To widać. Zwalnia. Widzę to od razu, ona kontestuje, pokazuje podczas treningu, że nie zamierza dzisiaj biegać szybciej, niż tyle. Miałem ze dwa razy w życiu sytuację, gdy zaobserwowałem, że coś jest nie tak i z przykrością odstawiłem ją do domu. Ja wtedy biegnę, ale Jezu! Jak kogoś mi brakuje! Jak kogoś mi strasznie brakuje! W Pruszkowie każdy ją zna. Wszyscy wiedzą, że biegamy razem. Gdy ona zwalnia, zwalniam i ja. Zna też doskonale skróty, jeśli sobie nie radzi.

JP: A czy były momenty, że była szybsza od Ciebie?

AZ: Oczywiście, że były! To było nawet Wings for Life, to ja miałem mroczki w oczach, nie ona.

JP: A jak to wygląda w upalne dni na asfalcie, jak podczas Biegu Nurowskiego? Pies ma delikatne poduszeczki w łapach, asfalt parzy…

AZ: To nie ma w ogóle żadnego znaczenia. O wiele gorzej jest w terenie. Po biegu dookoła Wigier 55 km, Tunia trzy dni nie chodziła. Najgorzej jest na szutrze, kamyczkach, do takiego podłoża Tunia nie jest przyzwyczajona.

Tunia na Facebooku – wolontariusze, pomóżcie z wodą na trasie!

JP: W jaki sposób organizujesz Tuni nawodnienie w biegach w upalne dni?

AZ: Sunia szczeka na stronie https://www.facebook.com/Tunia-171800116327760/?fref=ts, że potrzebuje wsparcia od ludzi. Ochotnicy podają jej wodę co 2-3 km, chyba że to jest maraton, wówczas interwał skraca się do 1,5 km. Niechętnie pije z miski, zdecydowanie chętniej z kałuży. Jeśli nie chce pić, proszę wolontariuszy, by ją ewentualnie oblali. Gdy jest upał, zawsze ją schładzam, moczy się lub polewam ją. Jest wściekła, że musi się zamoczyć, ale słucha mnie i zanurza się przed biegiem cała. Omija wszystkie kurtyny wodne! Strasznie nie lubi wody. To dziwne dla wilczurów, idzie pod wodę jak na ścięcie, gdy ją polewam przed biegami w upalne dni.

JP: Czy robisz Tuni badania?

AZ: Tak, dwa razy w roku robię jej morfologię i raz do roku badam jej płuca i serce. Po Biegu przez Most podszedł do mnie mężczyzna, który stwierdził, że nie widział jeszcze tak szybkiej i zabawnej suki, słuchającej komend „lewa”, „prawa” i zaoferował darmowe badania. Próbował nadążyć za Tunią, ale wytrwał tylko 1/3 trasy. Tak zaznajomiłem się z Fundacją ARGOS i usłyszałem o imprezie biegowej Zabierz piesia do Międzylesia (http://bieg.argos.org.pl/bieg.htm).

JP: Czy sam się badasz?

AZ: Tak, wykonuję badanie serca i spirometrię. Innych badań nie robię, bo nie zauważyłem, żeby wyniki jakoś znacznie się pogorszyły, co mogłoby być wskazówką do niepokoju.

JP: Czy Tunia aportuje?

AZ: Jak chce, to aportuje, ale raczej bawi się patykiem. Nie uczyłem jej „cyrkowych sztuczek”, freezby rzuca ludziom, żebyś je złapali, nie biega za nim (śmiech).

Psu trzeba dać się wykazać

JP: Czyli wychodzi na to, że Tunia nie byłaby taka szybka, gdyby nie wasze treningi? Ty ją wytrenowałeś do tych imponujących czasów?

AZ: Tak, na pewno tak. Ja po prostu widzę i czuję ją. Ona nie może zdjąć futra, nie liczę na dobre wyniki w upał, rozumiem ją. Bardzo dużo daje jej doping, uwielbia, gdy się ją woła. Lubi gwiazdorzyć, pozować do zdjęć.

Gwiazda obiektywów uwielbiana przez dzieci
GWIAZDA OBIEKTYWÓW. UWIELBIANA PRZEZ DZIECI

JP: Czy Tunia ma jakieś inne ciekawe właściwości oprócz biegania?

AZ: Serce na nosie. Nie, co ona może mieć. 36 kg mięsa z futrem (pieszczotliwie).

JP: Pamiętasz jakieś wyjątkowe sytuacje z biegów związane z Tunią?

AZ: Czy ja wiem? Zawsze jest dobrze przyjmowana, zbiera wiele pochwał, ludzie nie mogą pojąć, że tak się mnie słucha. A wystarczy znać się na zwierzętach i wiedzieć, że jeśli dasz się wykazać psu, to on wtedy dopiero ci się odwdzięczy. Jeśli z psa robisz idiotę, trzymając go cały czas na smyczy, to ten pies nie ma pola do popisu. Sądzę, że każdy z psów ma niesamowitą inteligencję, tylko ludzie nie ufają zwierzętom i nie pozwalają się wykazywać, boją się. Trening psa polega w 95% na trenowaniu właściciela psa. Jeżeli ktoś się spina, to pies też się będzie spinał. Osobliwością Tuni jest być może strach przed burzą, nigdy jej tego nie oduczę. Sposobem Tuni na przetrwanie burzy jest wypłynięcie na środek jeziora (śmiech). Ona ma już tak poukładane w tej swojej kudłatej głowie. Kiedyś zastała nas burza w Komorowie, jak zaczęło grzmieć, Tunia schowała się na przednich łapach za fotelem z tylnimi o ten fotel oparta, nie przeskoczysz tego.

JP: Czyli w burzy i deszczu nie startujecie?

AZ: Coś ty! Dopiero jest energia! Wtedy ja nie nadążam za Tunią! Taka jest wartka! Boi się też wystrzałów, np. na Biegu Praskim – pierwsze okrążenie wśród huków, wybuchów i dymu zrobiliśmy chyba w trzy minuty!

JP: Znasz inne osoby, które też osiągają z psami takie dobre czasy? Czy tak jak mówisz, psy raczej biegają tylko na końcu stawki?

AZ: Jest mężczyzna, który z dużo mniejszym Fafikiem biegnie piątkę w 20 czy 21 minut, gdy mój rekord z Tunią to 21:09. Tyle że psiak jest młodszy.

JP: Właśnie, jak myślisz, jak długo Tunia będzie mieć jeszcze taką formę? W końcu ma już ok. 12 lat.

AZ: Do końca życia!

JP: Zauważyłeś jakieś spadki jej formy w ciągu całego waszego okresu treningowego?

AZ: Nie! Właśnie to jest ciekawe! Wzrosty. Dwa lata temu był rekord i to była zima. Ale zupełnie niedawno na dychę w Grand Prix Żoliborza: 44:30 – trening czyni mistrza. Ja teraz mało trenuję, bo mam kontuzjowaną nogę, ale tak to byśmy biegali co drugi dzień i byłoby dawanie czadu. Oczywiście wtedy ona robi skróty – jeśli czuje taką potrzebę. Nieraz ją zachęcam – Tunia, idź na prawo, idź na lewo, zrób sobie skrót. A ona nie robi. Zwalnia dopiero, gdy naprawdę dam jej w kość. Czasami jeszcze paraduje przede mną, ja mówię ślicznie lecisz, ona to uwielbia.

JP: Ona rozumie, co znaczy „skrót”?

AZ: Tak, ewidentnie orientuje się na znanych trasach. Mówię jej „zaczekaj, zostań” i ona siedzi i czeka, doskonale zna dane miejsce.

JP: Czy Tunia nie przeszkadza innym uczestnikom imprez biegowych? Słucha się „lewo/prawo” na trasie?

AZ: Słucha się, raz na Nightskatingu jeden rolkarz wpadł jej pod nogi, ale to była jego wina, bo wbrew zasadom jechał po chodniku, czego robić nie wolno. Była to pierwsza ofiara Tuni, ale rolkarz złamał przepisy, nic mu się nie stało, to jest sfilmowane na youtube.

JP: Tunia woli rolki czy bieganie?

AZ: Wydaje mi się, że bieganie, ale rolki są od samego początku, to są Nightskatingi od 5 lat, gdzie Tunia jest od zawsze, w każdy czwartek z Pomnika Kopernika – start i powrót w to samo miejsce na różnych trasach i dystansach oraz poziomach.

JP: Co się dzieje, jeśli Ty masz kontuzję czy spadek formy?

AZ: Wtedy są rolki, Tunia zawsze ma trochę treningu, nie zostaje na lodzie.

JP: Zawsze trenujecie sami czy zdarzało wam się trenować z innymi ludźmi, w grupach?

AZ: Raczej sami, jestem samotnikiem w bieganiu. Mam swoje tempo, dosyć szybkie, to jest jakieś 48 min/ 10 km. Gdybym biegał sam, pewnie miałbym te 42:50 czy 42:30, ale musiałbym biegać bez Tuni. A tu nie o to chodzi. Zdecydowanie bardziej zależy mi na bieganiu z Tunią, niż na wynikach. Jak jej nie ma, ogromnie mi jej brakuje. Gdy miała operację, tak jakby mi połowy siebie brakowało na trasie. Oglądałem się ciągle – gdzie ona jest. Gdzieś ten mój mózg tak się do niej przyzwyczaił, że jej szukałem. Niby wiedziałem, że ona została w domu, ale to nie było naturalne, normalne, ona zawsze jest. To jest niesamowite, jak człowiek się zżywa, pies staje się członkiem rodziny. Wiem, jak było z Sarą. Pies, którego przygarnąłem tylko na miesiąc, by znaleźć mu lepszy dom. Wcześniej nie mieszkałem z psami, tylko jako dziecko. Po miesiącu nie wyobrażałem sobie, że mógłbym Sarę komuś oddać. Sam się oszukiwałem.

JP: Tunia mieszka w domu?

AZ: Tak, jak najbardziej w domu. Ma osobne legowisko, przychodzi pod łóżko i robi łubudubu (śmiech). Tylko gdy jest obrażona, jak ją gdzieś zostawię, wtedy widzę ślady bytności Tuni na łóżku, mści się (śmiech).

JP: Czy przestrzeń domu nie jest dla niej za mała?

AZ: A jak się ma za podwórko całą Polskę, to jakie to ma znaczenie? Czy ona ma obrożę, smycz? Ja jestem jej zawsze pewien tak samo, jak siebie. Ona nigdy nie wejdzie pod koła samochodów, nie stanie się jej krzywda.

JP: Nigdy się nie zgubiliście?

AZ: Na Nightskatingu, tam oświetlenie robi swoje, to jest noc. Ale Fruzia zazwyczaj jest z przodu i czeka. Rzadko wybiegam przed nią, choć zdarza się to w upale, zwłaszcza, gdy Tunia zobaczy wodę.

JP: A czy stosujesz jakieś specjalne odżywianie?

AZ: Nie, może teraz daję Tuni więcej surowych wieprzowych serc. Nie polecam nikomu żadnych wątróbek, nie jedzcie tego, nie dawajcie tego psom, Tunia po nich wymiotowała. Sucha i mokra karma plus resztki ze stołu wystarczają. Ostatnio odezwała się do mnie firma Addvena produkująca jedzenie sprzedawane wyłącznie u weterynarzy. Jesteśmy we wstępnej fazie współpracy.

JP: Bardzo dziękuję za wywiad i życzę samych sukcesów biegowych!

AZ: Dziękuję i wzajemnie.

Rozmawiała Joanna Pieczka

6 myśli na temat “O wytrwałej biegaczce na czterech nogach”

  1. I pomyśleć, że Tunia mogła spędzić resztę życia w schronisku… Adam super ją przedstawił, czytając ten wywiad można poczuć te wszystkie emocje i uczucia jakimi człowiek może darzyć swojego przyjaciela (to co, że przyjaciel ma futro, 4 nogi i szczeka). I odwrotnie, można zauważyć, że i Tunia jest przywiązana do Adama, i to nie przez smycz.
    Od dziś będę trzymać kciuki za ten rozbiegany duet! Powodzenia! 🙂

  2. Bardzo ciekawy i mądry wywiad. Serce rośnie, gdy się czyta. 🙂 Psina niesamowita. Jak dobrze, że są na świecie ludzie o dobrym sercu, którzy potrafią stworzyć im prawdziwy dom i uczynić życie piękniejszym. 🙂 Gratuluję i życzę dalszych sukcesów. 🙂

Dodaj komentarz