Bieg z narastającą prędkością: półmaraton w Dąbrowie Górniczej


15 kwietnia ja i moja rodzinka nie mogliśmy się doczekać wyjazdu na półmaraton do Dąbrowy Górniczej. Po śniadanku, o 7 rano,  zaczęliśmy się ładować do samochodów – jest nas 12 osób. Wyruszyliśmy wszyscy, bo nasze dzieci też brały udział w biegach zorganizowanych dla dzieci. Po dotarciu na miejsce poszliśmy odebrać pakiety startowe i potwierdzić start naszych pociech.

Mieliśmy sporo czasu do startu, który miał się odbyć o godzinie, 10 ale został opóźniony. Zapisy były na hali sportowej, która zrobiła na nas duże wrażenie, a najbardziej na dzieciach. Bardzo wysoki obiekt z dużą ilością trybun. Mogliśmy skorzystać z szatni a po biegu z pryszniców.

Na linię startu zawiozły nas podstawione pod hale autobusy. Po dotarciu na miejsce mieliśmy jeszcze chwile na potruchtanie i skorzystanie z toalet. W międzyczasie nasze dzieci biegały na 400 i na 600 metrów w parku obok hali.

Bieg rozpoczął się od wystrzału. Małymi kroczkami ruszyliśmy przed siebie mieliśmy do pokonania 21,097 km. Niektórzy po chwili wystartowali bardzo ostro. Naszym celem było ukończyć bieg poniżej 2 godzin, więc rozpoczęliśmy w tempie pozwalającym na realizację tego założenia i co 7 km zwiększaliśmy tempo biegu, co w sumie pozwoliło nam ukończenie go w czasie 1:55;46. Trasa prowadziła przez przepiękną okolice Dąbrowy Górniczej. Biegliśmy wzdłuż brzegów dwóch zbiorników wodnych Zalew Kuźnica, Pogoria II i przez park. Pierwsze czternaście km było w miarę płaskie a pozostała część trasy obfitowała w podbiegi, które sprawiły, że byłam bardzo zmęczona i aby utrzymać narzucone tempo musiała dać z siebie wszystko.

Przed linią mety mój mąż złapał mnie za rękę i razem finiszowaliśmy w iście sprinterskim stylu.

Tam czekały już nasze dzieci. Po złapaniu oddechu mogliśmy się wymienić z dziećmi wrażeniami i udaliśmy się na ciepły posiłek a później na wręczenie i losowanie nagród. Po zamknięciu zawodów pojechaliśmy na obiad do Bytomia do restauracji Janosik gdzie mieliśmy zrobioną rezerwację.

6 myśli na temat “Bieg z narastającą prędkością: półmaraton w Dąbrowie Górniczej”

  1. Pani Aniu

    Piszę tego posta na gorąco po ukończeniu silesia maraton, trafiłem przez przypadek na to forum i wygląda na to, że drugą połowę maratonu przebiegłem obok Pani ! O ile biegła Pani w wrzosowej koszulce z dość mocną zadyszką 🙂 Kolejna cecha charakterystyczna to Pani niezawodny, niesamowity, genialny – po prostu słów brak „ZAJĄĆ” Toż to nadczłowiek motywacji !!! 🙂 proszę o informacje czy dobrze trafiłem :)))

    1. Tak trafił pan bardzo dobrze to ja od tej zadyszki 🙂 . Dziękuje za ciepłe słowa uznania. Pamiętam pana jak pan biegł obok mnie i jak się rozstaliśmy. Pozdrawiam ANIA!!!

  2. Czyli dobrze trafiłem ! 🙂

    Muszę zatem skorzystać z okazji i wyrazić swój wielki podziw…

    po pierwsze dla Pani

    Dobiegłem do Pani gdzieś przed 30 kilometrem i muszę przyznać, że nie wyglądała Pani na wypoczętą. To co mnie ujęło całkowicie to Pani wola walki. Minąłem do tego czasu wielu ludzi w „dobrej formie” bez wielkiej zadyszki, wielu z nich już po prostu maszerowało ale nie spotkałem nikogo tak mocno walczącego z sobą, dystansem, upałem, pragnieniem i założonym czasem ! To była wielka lekcja wytrwałości i walki.

    po drugie dla Pani PaceMakera – „Zająca”

    To co dane mi było zobaczyć było genialne ! To była niesamowita lekcja pozytywnej i mądrej motywacji. Na każdy metrze dało się wyczuć wielką troskę o Pani wynik ale też o Panią, pomoc na punktach nawadniania, umiejętne odbijanie piłeczki na naturalne w takim biegu stwierdzenia typu „stańmy”, ‚nie dam rady” itd.
    Na kolejny bieg proszę zaprosić Discovery bo taka 20 kilometrowa motywacja zdecydowanie powinna doczekać się firmowego reportażu i służyć innym za wzór ! 🙂

    Dla mnie był to pierwszy bieg w ogóle a więc i pierwszy maraton. Przez sam ten fakt zapewne pozostanie w mojej pamięci. Miałem jednak wielkie szczęście, że trafiłem na Państwa ! Dzięki motywowaniu się Pani walką sam zrealizowałem swój plan 4.30. Przede wszystkim jednak zobaczyłem i odczułem w Państwa tandemie to co jest dla mnie esencją maratonu, była tam: walka z samym sobą, ogromna determinacja , troska o drugiego, wielka pozytywna motywacja, hard ducha, wielki charakter, radość, wytrwałość, ciężka praca i nagroda na mecie. Właśnie to zabrałem z mety jako moje wspomnienia pierwszego maratonu.

    Dziękuję za tak pozytywny bagaż wspomnień i życzę kolejnych sukcesów !

    Józef

  3. Tak bardzo miło jest usłyszeć takie słowa i bardzo bardzo dziękujemy z mężem za ten wpis dużo nam dał do przemyślenia i zastanowienia się na biegiem był to bardzo ciężki bieg prawie cały czas pod górę , słońce i nieszczęsny mój ból brzucha który mi towarzyszył od 8km!!!
    Wiem jedno że gdyby nie mój mąż i jego motywacja to mogłabym tego biegu nie ukończyć a bynajmniej nie w takim czasie!!!!

Dodaj komentarz