Zabiegane myśli, niekoniecznie o bieganiu
/Artykuł napisany dla treningbiegacza.pl/
Rankiem można pisać o wczoraj, bo drugie takie już się nie zdarzy.
Każdy dzień, dzieje się własnym światem, mniej czy bardziej barwnym.
Widziałam wczoraj mnicha. W centrum dużego miasta. Nie pasował do zatłoczonej, gwarnej ulicy. Miał ciemnobrązowy habit, przepasany białym sznurem z trzema supełkami. Franciszkański zakonnik. Chyba odwiedzę bazylikę w katowickiej Ligocie. Tam są drzewa, wokół. I cisza. Miasto nigdy nie będzie już tak aksamitne jak świat zieleni, który coraz rzadziej się zdarza. Gubię się w cywilizacji. Cywilizacji, która pożera wartości, może dlatego, że smakują ciszą. A świat, każe nam żyć głośno.
Widziałam go, kiedy biegłam.
Doświadczyłam wczoraj dialogu, który zaskoczył mnie pewnością słów, ze strony rozmówcy. Uczestniczyłam w dyskusji raczej biernie, nie byłam jej głównym ogniwem. Wróciłam do domu, wraz ze mną przemyślenia. Czy powinno się wymagać od ludzi bardziej, niżeli chcą się z nami dzielić. Dlaczego nie potrafimy przyjąć rozwiązań, które podzielą się dobrem niekoniecznie na pół. Czy zaborczość jest tak istotna, czy to co materialnie zyskujemy przekłada się na nasze zaangażowanie w dany projekt?
Kiedy czegoś się podejmuję, zawsze rozważam ile jestem w stanie dać z siebie. Angażuję się. Planuję. Rozpisuję cele, ten priorytetowy i te mniejsze równie istotne, bo stają się przecież całością planu. Własny wkład w kolejne przedsięwzięcie daje mi satysfakcję. Uczę się. Doświadczam. Dojrzewam.
Tego nauczyło mnie bieganie.
Wspominałam tę dyskusję, kiedy biegłam.
Przyzwyczailiśmy się dostawać coś w zamian, lecz niekoniecznie dawać z siebie. Oczekiwania często przerastają możliwości, trzeba umieć je wyważyć. Wypośrodkować. Dostosować się. Negocjować, bez obrażania innych. Negocjować, to niekoniecznie wymagać. To bardziej wypośrodkowanie własnych potrzeb, argumentów, umiejętny sposób dialogu, który niekoniecznie powinien przybierać formę walki. Ataku, przedstawiania jedynie własnych żądań. Nawet rozbieżność oczekiwań, która często tworzy konflikt, może być konstruktywna. Jeśli jednak stajemy w obronie wyłącznie własnych potrzeb bez uwzględnienia świata drugiej strony, niszczymy konstruktywny dialog. Być może nawet podejmujemy się próby manipulacji rozmówcą. Wtedy niszczymy nie tylko rozmówcę, ale samych siebie. Stawiamy ścianę. Tracimy wiarygodność. Szacunek rozmówcy. Budzimy wątpliwości. Uświadamiamy, że nie jesteśmy ogniwem zespołu, a jedynie broszką pragnącą odrębnej egzystencji, z uwzględnieniem wyłącznie własnych potrzeb. Tylko czy tak naprawdę, wygrywamy wtedy walkę o siebie?
Rozważałam, kiedy biegłam.
Dziś jest rano. Ale za kilka godzin, będzie już popołudnie. Czas, jaki zapewne poda nowe przeżycia, a potem zamieni je w przemyślenia o wczoraj. Być może to zbędna, codzienna filozofia dni poprzednich. Dla mnie jednak istotna, bo zachowanie ludzi jest ważne. Szacunek do innych, poszanowanie czyjegoś świata, a w tym jego wartości.
Jakikolwiek dzieje się świat, kiedy biegniesz staje się ciekawszy. Ciekawszy o to, co robisz z przyjemnością. Zaangażowaniem. W każdej fascynacji poznajesz siebie, krok po kroku. Swoje możliwości, ograniczenia, stajesz bliżej marzeń. Z czasem okazuje się, że sięgasz po nie jak po dobrą książkę, w której treści zatapiasz myśli bez reszty. Pochłania Cię świat, którego wcześniej nie znałeś, a może się bałeś. Świat bliżej Ciebie, w większym rozumieniu inności i pasji innych.
Bieganie, to miłość do siebie.
Bieganie to szacunek do rywala.
Bieganie to wolność, którą pięknie się dzielić.
I zawsze masz czas, na przemyślenia.
Aleksandra Janiszewska, treningbiegacza.pl