Dlaczego? Po pierwsze bo lubię wyzwania. Ale też sezon bikini się zbliża (o, nie mam bikini) i obudziły się resztki mojej próżności. Być może też dopadł mnie kryzys wieku średniego. A może żadne z powyższych? Nieważne. Wyzwanie Krasusa pojawiło się w bardzo odpowiednim momencie.
Przez najbliższy miesiąc mam zamiar popracować mocniej nad sobą: stłamsić lenia, który zbyt długo trzyma mnie rano w łóżku. Na wszystko brakuje później czasu, miotam się z obłędem w oczach i w efekcie zbyt często rezygnuję ze śniadań. Koło południa w pracy chwytam w przelocie coś szybkiego – najczęściej kończy się na fastfoodzie, hot-dogu (a kysz) albo Snikersie. Mam dosyć tego pospiechu i bylejakości.
Wydobywanie sześciopaka to proces, który odbywa się głównie w kuchni (przynajmniej tak głoszą liczne na facebooku „motywatory). Dlatego zacznę od kuchni. Nie wprowadzę rewolucyjnych zmian. Po prostu uważniej przyjrzę się swoim nawykom i wypracuję nowe z korzyścią dla własnego samopoczucia, zdrowia, być może również portfela. Drobne zmiany, konsekwentne się ich trzymanie powinny przynieść 70% oczekiwanego efektu. Pozostałe 30% to oczywiście trening. Tu też nie będzie rewolucji: podstawowy plan to jakieś 10 minut dziennie. Zaledwie. Codziennie.
Agnieszka jestem z tobą podejmuje wyzwanie 6 na brzuch 🙂
ABS II polecam 🙂
Świetny plan Aga, trzymam kciuki! I powiem Ci, że to nie tylko motywatory fejsbukowe głoszą, ale abs robi się w kuchni (sama sprawdziłam) : ))