fot. Mateusz Szulakowski i Ola Janiszewska
Zupełnie nie po drodze mi świat tego lata, a może lato w tegorocznym świecie. Do tej pory bieganie ratowało mnie z wszelkiej opresji: stawiało na nogi, witalizowało energetycznie no i co ważne, podawało codzienne endorfiny. Organizm wyregulowany na godzinę szóstą budził się do życia samodzielnie. I tak jak palacz sięga po pierwszego papierosa z utęsknieniem smolistego smaku i zapachu tytoniu, tak ja sięgałam porannie po biegowe buty. Rytuał wolności, tworzony w indywidualnej ścieżce ku wewnętrznej euforii.
Jakiś czas temu to się jednak zmieniło. Zewnętrzne okoliczności, wewnętrzny stan. Motywując innych, wydawałam się sama dla siebie doskonałym motywatorem, podbudowana świadomością jak wiele nadziei daje przekazane innym słowo i jak spore, acz pozytywne zamieszanie, wywołuje w życiu często zupełnie obcych dla mnie ludzi. Dziś coraz pewniej czuję się w przekonaniu, że to ludzie tworzą dla nas ważny świat. Samotna ścieżka możliwa jest tylko w biegowym treningu, w życiu czas nie powinien dziać się zbyt indywidualnie. To obecność innych sprawia, że czujemy w sobie żar, większe łaknienie codzienności i wyznaczamy sobie kolejne cele. Tak jak ten czas tu, kładziony na papierze, w projekcie przygotowań do Silesia Marathon i rozwijającym się pomyślnie nadal, już wolą wspólnej inicjatywy grupki dziewczyn o różnych osobowościach i jednej, wspólnej pasji. Ten czas ukazał mi świat, którym chcę się dzielić.
Kilka lat temu intensywnie trenowałam mountain bike, dziś w codzienny nawyk wpisało się bieganie. Obie pasje są piękne. Dzięki obu poznałam ludzi, którzy stali się przyjaciółmi nie tylko dwóch kółek i biegowej pary butów. Wiele z tych znajomości to naprawdę cenne relacje. Całkiem już sporą gromadkę ludzi udało mi się przekonać, jaki ciekawy staje się świat kiedy zwiedza się życie na dwóch kółkach. Dziś, podobnie dzieje się w bieganiu. Nigdzie nie ruszam się bez pary biegowych butów, a i panie dają się namówić na zrzucenie szpilek i ruszają przed siebie na niższej, bardziej przyjaznej i lepiej amortyzowanej podeszwie.
Bieganie dzieje się wzajemnie, tak jak w każdej pasji, tak naprawdę czerpiesz znacznie więcej, niżeli wkładasz w nią wysiłku. Ci, których udało mi się zarazić pasją, dziś często stają się motywacją dla mnie samej. Wspólnie łatwiej wyjść na trening, czuje się wtedy jakby podwójną dawkę endorfin. Być może bieganie to jedyna piękna samotność, ale taka, którą warto się dzielić. Dla mnie to najlepsza terapia duszy i wiele pozytywnych ujęć codzienności.
Ładnie napisane i jakże prawdziwe. Ja też uważam, że bieganie to bakcyl którym warto zarażać chociażby przez blogowanie.
Dziękuję!
Fajny blog. Bieganie jest coraz modniejsze, zobaczcie ile soób o tym piszę, powstają również całe serwisy, gdzie można czytać o planach treningowych (jak-biegac.pl) ja na razie jestem na etapie doboru obuwia, polecicie coś?