Powoli wczuwam się w klimat. Już od rana w kuchni, z okazji pierwszego meczu Włochów, forza azzurri!
Przed południem (i przed burzą) trening w parku (12 kilometrów w towarzystwie Hermana), później szybkie zakupy (spory zapas Guinnessa), obiad
i teraz, w trakcie meczu Włochy – Hiszpania, przygotowuję się do kibicowania Irlandczykom.
Rocky way to Poland mam już jako tako opanowane, głównie dzięki temu wykonaniu:
http://www.youtube.com/watch?v=kwSL-IUym08&feature=share
Sąsiedzi, póki co, nie protestują, a kibicowanie coraz bardziej zaczyna mi się podobać.
I mnie Euro nie przeszkadza 🙂 Mecz otwarcia odpokutowałam dzień później sporym bólem głowy 😉 Jedzonko widzę smakowite 🙂
Mnie Euro inspiruje kulinarnie:) przynajmniej jedno danie musi nawiązywać do drużyny, która gra wieczorem;) do tej pory się udawało.
Polecam krem z dyni;) no i truskawki w białej czekoladzie:)