Przez ostatnie trzy lata biegałam, praktycznie tylko po asfalcie. Wychodziłam z bloku i chodnikiem, poboczem, czy zamkniętą ulicą – biegałam. Stopa przyzwyczaja się do twardego podłoża- nigdy nie miałam problemu z jakąś kontuzją (z pewnością pomogły buty z odpowiednią amortyzacją!). I tak biegałam „po twardym” i biegałam. Czasami tylko z rozrzewnieniem słuchałam opowieści znajomych, którzy mieszkają w sąsiedztwie Parku Ślaskiego, czy Parku Kościuszki i wtedy myślałam „ach, tak mieć swój las”…
Marzenia się spełniają:) po przeprowadzce okazało się, ze mój blok stoi praktycznie na skraju lasu. Za moim balkonem zaczynają się ogródki działkowe i tereny leśne! Za mną dwa treningi na leśnych duktach. Jest miękko, las pachnie a ptaki ćwierkają. Co mnie jednak zdziwiło – po pierwszym treningu bolały mnie stopy – czyżby było im za dobrze???
w akcji spalania tkanki: 2 treningi 40 minutowe + przebieżki. Spalenie kalorii- 360/ trening. Bark nie boli, więc wracam:)
Jak myślicie, czy jesienią będą grzyby?
Będą grzyby! Mieć „swój” las za rogiem to rzecz bezcenna 🙂
święte słowa;) Na grzybach jeszcze sie nie znam…
Mam nadzieję, że będą grzyby, bo uwielbiam je przyrządzać i zbierać:)
A ja właśnie do treningów mam tylko las, wolę jednak biegać po asfalcie, gdyż tam łatwiej utrzymać rytm, a po lesie jest nie równo i cały czas trzeba się pilnować aby nei upaść, nie skręcić kostki.
Wolę po lesie spacerować niż biegać.
.
To się Karol rozpisałeś…:)