Zaczynałam biegać w czasach, gdy możliwości zdobycia butów przeznaczonych do biegania były dwie. Należało w tym celu:
- Napisać list do wujka z USA z prośbą, żeby przysłał
- Pójść do sklepu z adidasami (w czasach mojej wczesnej młodości wszystkie buty sportowe nazywały się adidasy) i poprosić o buty do biegania.
A później wszystko się w życiu skomplikowało. Naukowcy odkryli, że istnieje coś takiego jak pronacja i supinacja, i podzielili się tą wiedzą z producentami obuwia; udowodniono, że biegać można nie tylko na tartanie ale również betonie, górskich ścieżkach, w błocie a każda z tych nawierzchni wymaga specyficznego bieżnika; później do konstruowania butów zaprzęgnięto specjalistów z NASA a jeszcze później znanych projektantów, bo przy okazji okazało się, że i kobiety mogą i chcą biegać (a wiadomo, że nie mogą wykonywać tej prostej czynności w butach zaprojektowanych przez niewiadomokogo)
I teraz w sklepie z obuwiem sportowym nie wystarczy już powiedzieć: „Dzień dobry, poproszę buty do biegania”. Jeśli trafimy na sprzedawcę, który wie o co biega najpierw musimy odpowiedzieć na dziesiątki pytań:
– czy to mają być buty dla pani? – no, jakże by inaczej…
– jak często pani biega? – po jakiej nawierzchni? – czy mogę obejrzeć pani stopę? ( zamiast tego pytania często następuje sugestia: zrobimy kilka testów) – interesuje panią jakaś konkretna marka? (to oczywiście w sklepie z bogatszym asortymentem) – jaki zakres cenowy? – a to będą buty z przeznaczeniem na treningi, czy może startowe? (ooo, wyglądamy, jak zawodowiec, ekstra!)
Można odpowiedzi przygować sobie już w domu i od razu na wejściu rzucić tekst: „Dzień dobry, potrzebuję butów treningowych, na asfalt, neutralna stopa, raczej lekkich i NIE różowych. Bez udziwnień. Mogą być nawet z zeszłego sezonu. Albo: „Dzień dobry, interesują mnie terenówki, do długich treningów. Mogą być z poprzedniego sezonu. Kolor nie gra roli.
Po czym i tak najczęściej zostaniemy podprowadzone do półki, na której prężą się jakieś supehiper wypasione tenisówki. Obok nich, coś co nawet nam się podoba, ale akurat nie w naszym rozmiarze…No cóż, wracamy do domu, żeby znów napisać mail do wujka z USA.
Może się jednak zdarzyć że trafimy do raju obuwniczego. I wtedy, wtedy pora na część drugą.
c.d.n
Niestety, kompetentnego sprzedawcę znaleźć niełatwo, nawet (a może zwłaszcza) w dużych sklepach sportowych typu Decathlon. Wujka z USA również nie posiadam 😉 No ale dzięki Twojej pomocy w sklepie nie zaginę i coś dla siebie wybiorę 🙂 Czekam na ciąg dalszy!
Niebawem część druga;)
najlepsze buty do biegania jakie miałem do tej pory to mizuno wave ultima 3