skręcaj meble:)
Dawno nie pisałam, bo i o czym pisać – skoro ostatnio buty biegowe na nogach miałam…dawno. Ale, ale jest dobra wiadomość: lekarz powiedział: „możesz truchtać, zacząć jeździć na rowerze, powoli wracaj do formy. Tylko nie zwisaj na linie, nie skacz ze spadochronem i nie wspinaj się po skałkach!”
(nigdy nie miałam zamiaru zwisać z czegokolwiek).
Po takiej diagnozie wesołej ochoczo zabrałam się do pracy! W prawą dłoń śrubokręt, w lewą młotek i „naprzód do skręcania!”. Meble ze sklepu z żółtym napisem wcale nie są takie fajne i proste w montażu. Nie wierzcie reklamom. Owszem, po skręceniu czterech krzeseł, szafy, stołu kuchennego i stolika kawowego, regał na książki był „bułką z masłem”. Ale co było przed…ile słów nie nadających się do opisania padło, ile złych myśli na temat całego świata kłębiło się w mojej głowie! I pomyśleć, że kiedyś wydawało mi się, że maraton to wyzwanie. Otóż składanie, wiercenie, dopasowywanie, może wykończyć każdego.
( w ramach ciekawostki dodam, że w planach mam jeszcze złożenie łóżka – ktoś chętny do pomocy?)
Dlaczego o tym wszystkim piszę, bo…złożenie mebli, sprzątanie, malowanie i kartonowanie sprawiło, że w końcu zamieszkałam w sąsiedztwie lasu, parku i terenów działkowych. Wszędzie jest zielono i…można BIEGAĆ!!!!
Mam nadzieję, że już w niedzielę pokażę moją nową, biegową ścieżkę!
Ja bym to skręcanie, kupowanie i dźwiganie mebli zaliczyła do treningu. Było zmęczenie? Był pot? Była satysfakcja? No właśnie 🙂