fot. Ola Janiszewska
Pływanie jest mi bliskie. Od dziecka lubiłam wodę, pamiętam swoje pierwsze pływackie kroki w górskiej rzece jako kilkuletni szkrab.
Przeczytałam dziś smutną wiadomość o śmierci 26-letniego Norwega Alexandra Dale Oen. Aktualny mistrz świata w pływaniu żabką na 100 m zmarł 30 kwietnia z powodu nagłego zatrzymania krążenia. Ten młody chłopak był pierwszym w historii norweskim złotym medalistą w pływaniu. A na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie zdobył srebro dla Norwegii.
To nie pierwszy przypadek, kiedy umiera sportowiec. Ile już takich przypadków pojawiało się wśród piłkarzy, kiedy dochodzi do nagłego zatrzymania krążenia. Gdzie są zatem granice ludzkiej wytrzymałości wobec sportowych oczekiwań?
Zastanawia mnie, jak silna jest psychika wyczynowego sportowca, która pokonuje fizyczne możliwości ciała? Czy my amatorzy, powinniśmy w swojej głowie stawać się „wyczynowcami”? Jak bardzo można wytrenować organizm zagłuszając jego fizyczne reakcje – potrzebę przystopowania treningowego tempa, potrzebę regeneracji. Ciało staje się posłusznym poddanym ludzkiej psychiki, może do tego stopnia, że przestaje sygnalizować własne słabości. Ból jest przecież częścią sportu, żmudnego treningu i walki o lepszy wynik. A może to takie wewnętrzne katharsis własnej duszy i wszystko inne schodzi na drugi plan. Siłę czerpiemy z cierpienia, a ciało przestaje do nas mówić językiem bólu, w pewnym momencie jednak słabnie i ono.
Z roku na rok sportowcy podnoszą swoje wyniki, zwiększają się olimpijskie minima. Z roku na rok pojawiają się coraz młodsi, od których sport wymaga znacznie wyższych osiągów, niżeli jeszcze kilka lat temu w danej dyscyplinie. Gdzie jest granica? Nie ma. Nikt jej nie wyznaczył i nie wyznaczy. Bo przecież sport to walka i ciągłe podnoszenie poprzeczki, to nowe cele i lepsze wyniki. Ciało jednak niezmiennie pozostaje to samo, a ono ma swoje granice wytrzymałości.
Może warto się nad tym zastanowić, przynajmniej w sporcie na poziomie amatorskim. Jeśli trening sprawia Ci przyjemność, jeśli kolejny dzień rozpoczynasz serdecznością wobec życia w świadomości ile pozytywnych myśli daje Ci uprawianie Twojej dyscypliny, to jesteś na właściwej drodze. Jeśli jednak ciało prosi Cię o to byś zwolnił, poddaj się mu. Nie musisz gonić maratońskiej czołówki, znajdź swoje tempo i wsłuchuj się w swój organizm. Jeśli Twoje myśli i Twoje ciało będą za sobą nadążać, to znaczy, że jesteś na właściwej drodze. Wspólnie osiągniecie znacznie więcej niż w pojedynkę. Niech sport pozostanie dla Ciebie zawsze zdrową wolnością. Nie pozwól przytłoczyć świata swoich osiągnięć, wyników, oczekiwaniami innych. Niech o nie powalczą sami.