Po tygodniowej nieobecności, mogę się wreszcie przyznać – nie biegałam, ale też nie leżałam do góry brzuchem. Byłam tydzień w Dolomitach, na wielkim szusowaniu.
Czy można sobie wyobrazić lepsze warunki od: 20 stopni, słońca i śniegu? Polecam każdemu, taki reset. Niestety TAKIE góry nie wybaczają rozkojarzeń i błędów – dlatego też lodowiec PASSO TONALE przypomniał mi co oznacza stwierdzenie „gruchnąć porządnie”. Obiłam bark i skończyło się 10 zabiegami krioterapii i ostrzeżeniem ortopedy: proszę uważać na rękę! No to uważam, jeszcze dziś – ale już jutro wkładam moje malinowe Pumy i „lecę z koksem” jak zalecił treneiro!!! przecież do SILESIA MARATONU coraz bliżej…
W wielkich goglach – to JA:)
I jeszcze dwa słowa o włoskim jedzeniu: najlepsze na świecie! GNOCCHI ze szpinakiem, ravioli w zupie, pyszne ryby…ech…pizze…ech…wino…
też biegam , mam za sobą Penewnicki Bieg Dzika (21km) EcoRun, Pólmaraton Silesia2011. i tez byłam w Dolomitach na tydzień (Peio) i też nie biegałam 🙂 i też przygotowuje sie do maratonu ale Kukuczki 😛
Brawo Iwona! W przyszły kalendarz biegowy wpisz sobie koniecznie już dziś, katowicki Silesia Marathon 2013 r. A w tym roku przyjdź i pokibicuj nam, koniecznie :)!