Nie pisałam wcześniej, że mój ukochany zimowy sport to narciarstwo. Jazda na nartach pozawala mi jakoś znosić zimę, mrozy i ubieranie się „na cebulę”. Wykrawając troszkę wolnego – pojechałam chyba już na ostatnie tej zimy – szusowanie do Wisły. I miła niespodzianka – śnieg był, słońce świeciło, mało ludzi. Jak na środek marca – warunki wręcz idealne:) Tylko dzisiaj deszcz…Ale i tak musiałam wracać do pracy, więc nie narzekam.
Od jutra trening według rozpiski…Na dobry początek – 40 minut spokojnie!
i będą zdjęcia – zobaczycie moją „Czeluść”!